Forum www.rajnastolatkow.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Dotyk śmierci cz.1 - moja pierwsza książka

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rajnastolatkow.fora.pl Strona Główna -> Dzieła Pisane
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mortem
Przełamuje pierwsze lody



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Polski ;)
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 12:49, 17 Cze 2012    Temat postu: Dotyk śmierci cz.1 - moja pierwsza książka

Chcę się z wami podzielić moim pierwszym dziełem, a mianowicie "Dotyk Śmierci cz.1".
Piszę tutaj ponieważ chcę się dowiedzieć co myślicie o tej powieści fantasy.
Jeżeli jest bez sensu to piszcie śmiało, piszę tylko tak "dorywczo" więc zbyt dobrze nie wyszło Razz
Ale co ja się tutaj rozpisuję, proszę bardzo Smile
PS wiem że za krótkie rozdziały Razz:

Rozdział I - wprowadzenie
Akcja powieści "Dotyk śmierci" rozgrywa się w 250r. p.n.e. lecz w świecie w którym smoki i magia nie są
niczym nadzwyczajnym; Jest to świat o nazwie Periculum. Głównym bohaterem powieści jest Azghad Phantom,
sierota wychowana w zakonie mnichów któremu nie są jednak obce zarówno miecze jak i magia. Gdy jako niemowlę został wyrzucony na ulicę i przygarnięty przez mnicha z klasztoru żywiołów, rozpoczął swój trening w wieku 6 lat, a zakończył go w wieku 18 lat. W tym czasie nauczył się panować nad magią każdego z czterech żywiołów:
Ognia, wody, ziemi i powietrza. Opanował również do perfekcji władanie ostrzem co czyni go bardzo dobrym wojownikiem. Niestety, nic nie trwa wiecznie i po osiągnięciu pełnoletności Azghad musi wyruszyć na poszukiwanie potężnego artefaktu zwanego "dotyk śmierci". Artefakt ten jest w stanie zabić każdą osobę o której pomyśli posiadacz, bądź na życzenie przyzwać hordy nieumarłych, aby służyły swojemu Panu. Wg. Legend sama śmierć pilnuje tego artefaktu, a kto będzie chciał go zdobyć będzie musiał się z nią zmierzyć. Otóż po co bohaterowi ten artefakt? Siły ciemności urosły w siłę, Azghad musi odnaleźć i zniszczyć artefakt, aby nie był on wykorzystany do niecnych celów. Heros ma przed sobą trudne zadanie ponieważ świat Periculum nie jest tak przyjazny jak klasztor w którym przebywa. Czeka tam na niego na każdym kroku mnóstwo bestii, zaczynając od zwykłych zombie, poprzez ohydne i zdeformowane spixery, a na smokach kończąc.
Więc nie przedłużając więcej, to tyle słowem wstępu. Miłej lektury!

Rozdział II - w drogę czas
Azghad obudził się zlany potem. Już trzeci miesiąc śni mu się spalony klasztor i trupy swoich przyjaciół. Uznał że czas najwyższy porozmawiać o tym ze swoim guru - Meirickiem Vejadem. Heros poszedł więc na dziedziniec lecz nie zastał tam nikogo. Postanowił jednak poszukać swojego mistrza. Po dwugodzinnym błądzeniu znalazł go w bibliotece ognia; nie tylko jego, ale i wszystkich mnichów otaczających księgę śmierci.
- Mistrzu, co się dzieje? - zapytał
- Właśnie objawił się niespodziewanej siły artefakt, "Dotyk śmierci". Pamiętasz? Opowiadałem Ci o nim dwa lata temu. - odparł mistrz
- Mistrzu, od trzech miesięcy śni mi się spalony klasztor, o czym to może informować?
- Jest to wizja niedalekiej przyszłości, siły ciemności wkrótce nas zaatakują, nie pozwól, aby sen ten był proroczy, tylko Ty możesz zmienić bieg wydarzeń.
- Mistrzu, jak mogę temu zaradzić?
- Artefakt potężny odnaleźć musisz w dalekiej dolinie niebieskiego węża i zniszczyć go nim dostanie się on w ręce władców ciemności.
- Mistrzu, nie dopuszczę, aby sen ten się spełnił. Kiedy mogę wyruszyć?
- Wyruszyć musisz lada chwila, lecz najpierw chodź ze mną do zbrojowni; nie możesz być bezbronny.
Po tej jakże zawikłanej rozmowie ruszyli w stronę zbrojowni. Phantom nie krył swojego zdenerwowania, ale i ciekawości zarazem, co będzie czekało go poza murami klasztoru. Gdy wreszcie dotarli pod wrota zbrojowni, Meirick rzekł:
- Oto powierzam Ci moją broń którą kiedyś sam walczyłem. Nosi ona nazwę język ognistego smoka. Niech miecz ten służy Ci do prawych celów.
Azghad ujrzał broń czerwoną, zdobioną na rękojeści kosztownymi kamieniami, natomiast vejdam ciągnął dalej:
- Ofiaruję Ci również zbroję z czarnej stali oraz hełm morderstwa, które niegdyś należały do szlachetnego paladyna, założyciela naszego klasztoru.
Heros tym razem ujrzał na pozór zwykłą zbroję i hełm, lecz po założeniu ich na siebie wyczuł niezwykłą moc, poczuł że jest silniejszy, lepszy. Wtedy mistrz rzekł:
- Niestety, nic więcej nie mogę Ci już podarować. Czas abyś wyruszył już w drogę. Zło nie śpi. Powodzenia w podróży!

Rozdział III - Hover
Gdy tylko heros opuścił mury klasztoru poczuł się obco, bał się tego co może na niego czekać podczas podróży. Bohater nieco chwiejnym, ale pewnym krokiem ruszył przed siebie. Chwilę później przed lasem napotkał martwego wieśniaka. Po śladach kłów i pazurów można było wywnioskować że został on rozszarpany przez wilki. Azghad wszedł do lasu potępionych. Po pierwszych kilkunastu krokach żadne z promieni słonecznych nie przebijało się już przez gęste korony drzew. Nagle z głębi ciemnego boru dobiegł przerażający krzyk, krzyk podobny do tego kiedy człowiek płonie żywcem. Heros odruchowo wyciągnął z pochwy swój miecz i zacisnął mocno na nim swoje ręce. Po chwili coś zaszeleściło w krzakach obok. Nagle wyskoczyły stamtąd 3 wilki z zakrwawionymi pyskami. Bohater nie namyślając się długo wbił swój miecz w pierwszego z nich, ale pozostałe szybko rzuciły się na Azghada powalając go na ziemię i wytrącając mu z ręki miecz. Paladyn złapał drugiego wilka za łeb lecz gdy tylko chciał złamać mu kark, kolejna bestia wgryzła się w jego ramię z taką siłą że Azhgad zawył z bólu. Od tej chwili próbował dobyć swojego miecza odpychając jednocześnie wilki od zadania śmiertelnego ciosu. Po chwili z lasu wybiegły kolejne dwa zwierzęta. Heros pomyślał że to już jest koniec, dał się im pokonać, lecz nagle z głębi lasu wyleciały dwa shurikeny zabijając połowę z czterech wilków. Po krótkiej chwili z korony drzewa nad Azghadem zeskoczyła czarna postać dzierżąca w dłoniach dwa sztylety i szybko zabiła pozostałe bestie.
- Nic Ci nie jest? Wszystko w porządku? - zapytał nieznajomy.
Heros spojrzał jednak tylko na swojego wybawcę i stracił przytomność. Bohater obudził się następnego ranka w małej chatce. Wstał z łóżka i rozglądnął się. Nikogo tutaj nie było. Spojrzał przez okno i stwierdził iż nadal znajduje się w lesie potępionych. Po chwili do izby wszedł niewysoki, szczupły elf.
- Dzień dobry! - rzekł - widzę że już Ci lepiej.
- Niewiele pamiętam z tego co się wczoraj działo, możesz mi wyjaśnić jak się tutaj znalazłem? - zapytał paladyn.
- Wczoraj o mało nie zostałeś rozszarpany przez wilki, ja akurat byłem na polowaniu więc miałeś wielkie szczęście.
- Nie zdążyłem Ci podziękować za ratunek, mam u Ciebie dług. Ale chwileczkę bo zapomniałem o to zapytać. Jak masz na imię?
- Moje imię brzmi Celedar Noah, a Twoje?
- Nazywam się Azghad Phantom.
- Miło Cię poznać. Można wiedzieć dokąd wybierałeś się w środku nocy przez las potępionych? to niebezpieczne. Może mogę Ci jakoś pomóc?
- W zasadzie tak. Nie wiesz gdzie znajduje się jakieś najbliższe miasto?
- Zapewne chodzi Ci o Hover. Chodź ze mną, zaprowadzę cię tam. To stosunkowo niedaleko.
Po około 2 godzinach marszu obaj dotarli pod bramy miasta. Elf podszedł do strażnika i powiedział:
- Witaj. Ja jestem Celedar Noah, a to jest Azghad Phantom, on jest ze mną.
- Zatem proszę wejść - odrzekł strażnik.
Gdy tylko heros przekroczył bramy miasta odczuł niebywałą ulgę. Tutaj nikt go nie zaatakuje. Mnóstwo ludzi, straganów, przewijających się obrońców i budynków. Dla bohatera to było całkiem nowe doświadczenie. Niestety jego radość nie trwała długo ponieważ chwilę później Celedar otrzymał w brzuch strzałę i upadł. Podszedł do niego kapitan straży miejskiej i powiedział:
- Jesteś aresztowany, pójdziesz z nami.
Do Azghada zaś zwrócił się:
- Ty także pójdziesz z nami.

Rozdział IV - Więzienie
Bohaterowie trafili do siedziby straży miejskiej. Celedar od razu został wrzucony do celi.
- Niech tam skona! - krzyknął kapitan.
- Ale chwileczkę, bo nie rozumiem. Za co go tak traktujecie? I co ja mam z tym wspólnego? - zapytał Azghad.
- Nie udawaj że nic nie wiesz! Ta gnida dopuściła się mordu 4 wilków w lesie należącym do króla.
- I za to tak go każecie? Za to że uratował mi życie?
- Tak - urwał krótko kapitan straży miejskiej, po czym zwrócił się do swoich podwładnych:
- Jego też wtrącić do lochu.
Heros nie stawiał oporu i już po chwili obaj znajdowali się w jednej celi. Azghad rzekł:
- Spokojnie Celedarze, spróbuję Cię wyratować. Znajdę jakiś sposób, przysięgam. Przepraszam że Cię w to wciągnąłem.
Słysząc to, strażnik więzienny powiedział:
- Chcesz go uratować i wyjść stąd? Istnieje taka możliwość. Tutaj mam klucze i Twoje zioła lecznicze. Dostaniesz to wszystko jeżeli przetrwasz w pojedynku więziennym z naszym najlepszym wojownikiem przez 5 minut. Co ty na to?
Bohater bez wahania odparł:
- Zgadzam się.
Paladyn otrzymał długi miecz i tarczę gdy wkroczył do osobnej, pustej celi. Wszędzie walały się kości, a ściany były poobijane zupełnie tak jakby dwustu wojowników uderzyło w nie toporami. Nagle do celi wszedł ogromny pół-ogr z maczugą. Heros rzekł tylko:
- W imię Asana, boga sprawiedliwości
i ruszył do walki.
Gdy tylko bohater podbiegł do kolosa dostał maczugą z taką siłą że odbił się od ściany i padł nieruchomo na ziemię. Nim zdążył wstać dostał potężnego kopniaka w głowę tak mocno że przewrócił się na plecy. Pół-ogr odszedł, złapał maczugę i po chwili wrócił by zadać ostateczny cios. W tym momencie Azghad złapał go na wykroku, błyskawicznie wstał, odbił się od ściany i cały impet siły włożył w uderzenie przeciwnika tarczą w głowę. Kolos upadł z taką siłą że zatrzęsła się ziemia. Strażnik więzienny wypuszczając herosa w dalszym ciągu nie mógł wyjść z podziwu dla niego. Gdy tylko bohater wyszedł z celi, pochwycił zioła lecznicze i podbiegł do swojego przyjaciela elfa. Po chwili Noah był już zdrowy. Obaj herosi uzbroili się ponownie, kupili na mieście najpotrzebniejsze rzeczy i po tych przeżyciach, gdy tylko opuścili miasto poszli dalej nie oglądając się za siebie.

Rozdział V - W ogniu walki
Wędrując przez równiny Keblaru bohaterowie natknęli się na rannego żołnierza.
- Co się stało? - zapytał Celedar
- Trwa walka pomiędzy żołnierzami revelty, a magami północnego wiatru. Byłbym wdzięczny za wsparcie - odpowiedział żołdak
- Pomożemy - rzekł Azghad lecząc jego rany
- Dziękuję, chodźcie za mną.
Po około czterdziestu minutach biegu dotarli na miejsce. Wszędzie wokół walały się trupy ludzi i elfów. Nagle w dali można było ujrzeć tysiące mieczy i kosturów uniesionych w geście walki. Herosi nie namyślając się długo rzucili się do walki przeciwko magom. Azghad wbiegł w sam środek bitwy torując sobie drogę mieczem, natomiast Noah jako wyszkolony zabójca trzymał się z daleka strzelając z łuku. W pewnym momencie Phantom został ścięty z nóg lecz mag który to uczynił został zabity strzałą elfa trafiającą w jego krtań.
Bitwa powoli dobiegała końca gdy z mgły wyłoniła się postać w czarnym habicie która krzyknęła:
- Zatrzymać czas!
Wszyscy oprócz samego Azghada zatrzymali się. Tajemnicza postać przemówiła:
- Ja jestem władcą czasu. Nazywam się Tez Bane.
- Odkręć to co zrobiłeś bo inaczej pożałujesz! - krzyknął heros
- Ha ha ha. Śmiesz nie wierzyć w moją potęgę? - zapytał Tez
- Pokaż co potrafisz - warknął paladyn
- Pożałujesz swoich słów
To powiedziawszy Bane przyzwał lodowy krąg który zabił wszystkich oprócz bohatera. Wtedy wznawiając upływ czasu rzekł:
- To jeszcze nie koniec, na razie nie jesteś gotowy, ale kiedyś się spotkamy
Wypowiadając te słowa zniknął. Phantom podbiegł do swojego przyjaciela. Jego obawy się potwierdziły, Celedar także nie żyje. Heros z boleścią i chęcią zemsty w duszy pochował swojego kompana, lecz przysiągł że zabije sprawcę tej rzezi i tym samym pomści wszystkich którzy polegli. Bohater wędrował jeszcze długi czas przez bezkresne pustkowia równiny Keblaru gdy natrafił na tajemniczą jaskinię. Postanowił ją zbadać w poszukiwaniu wody której nie pił już od czterech dni. Wszedł do środka...

Rozdział VI - Jaskinia
W jaskini czuć było drażniący swąd rozkładu. Heros niepewnie, ale odważnie zagłębił się w nieprzeniknione ciemności pieczary. Po chwili znalazł a ścianie pochodnię. Zapalając ją zauważył iż jest to korytarz prowadzący najwyraźniej do jakiejś groty. Doszedłszy na koniec korytarza zauważył dziwną postać pochylającą się nad martwym człowiekiem.
- Halo - zawołał i odruchowo dobył miecza.
Postać odwróciła się. Twarz miała brzydką i zdeformowaną. Był to zombie. Bohater nie zastanawiając się długo odciął mu głowę. Zagłębił się dalej w mroki groty. Po chwili zauważył kamienie nagrobne i inskrypcje w nieznanym mu języku. Azghad zorientował się że trafił do mogiły ofiar prawdopodobnie z jakiejś bitwy. Nagle jedyna droga wyjścia znikła pod tonami gruzu. Sklepienie nad przejściem uległo zawaleniu. Heros był w opałach. Na domiar złego z każdej z setek mogił masowo zaczęły wychodzić zombie. Bohater walczył z nimi lecz wiedział że w końcu zabraknie mu sił lub pochodnia się wypali. Po chwili pochodnia powoli dogasa. Azghad wiedział że jedyną drogą ratunku jest wydostanie się z jaskini. Nagły przypływ siły skutkuje tym iż bohater wymachując mieczem przebił się przez zombie lecz dalej znajdowała się tylko lita skała. Phantom ze zrezygnowaniem wbił swój miecz w ziemię. Ziemia zapada się, a on wraz z nią. Gdy tylko heros odzyskał przytomność zauważył że znalazł się poziom niżej. Był to grobowiec, lecz jakiś nadzwyczajny. Znajdowało się tutaj wiele posągów ze złota, a pośrodku sali leżał sarkofag. Azghad nieśmiało zaglądnął do środka. Z wielką ulgą stwierdził że nie ma tam nic oprócz mumii, więc usiadł odwrócony tyłem do grobu. Chwilę później poczuł na sobie mroźny oddech śmierci. Uświadomił sobie że mumia powstała. Odwrócił się, lecz było już za późno, potwór zadał śmiertelny cios.

Rozdział VII - W objęciach śmierci
Bohater obudził się na trawie na leśnej polance, wstał lecz przypomniał sobie co zaszło w jaskini. W tym momencie uświadomił sobie wszystko. Wiedział już że nie żyje lecz gdzie się teraz znajduje i jaki ma w tym cel nadal pozostawało zagadką. Nagle na polance zauważył postać w czarnej szacie z kosą. Nieznajomy wyciągnął swoją kościstą rękę i skinieniem palca dał znać Azghadowi, aby ten poszedł za nim. Postać wyciągnęła rękę i wskazała palcem na dziwny artefakt. Wyglądał on jak tarcza utworzona z samych kości, a pośrodku tego przedmiotu znajdowało się bijące serce. Heros uświadomił sobie że jest to dotyk śmierci, a tajemnicza postać to sama śmierć. Po chwili żniwiarz podszedł do bohatera i wbił swą zimną, kościstą rękę w jego pierś. Paladyn ocknął się w grobowcu koło mumii. Poczuł w sobie niesamowitą siłę i wolę walki. Uświadomił sobie że to jeszcze nie jego czas, dostał drugą szansę. Teraz pochwycił swój miecz i trzema ciosami rozprawił się błyskawicznie z potworem. Teraz był już bezpieczny. Pozostało mu tylko wydostać się z jaskini. Tylko jak?

Rozdział VIII - W potrzasku
Heros ze zrezygnowaniem usiadł pod ścianą. Od teraz poczęło dawać mu się we znaki ogromne pragnienie. Czuł że oddałby wszystko za łyk wody. Po chwili na głowę skapnęła my kropla życiodajnej cieczy. Popatrzył w górę i zauważył iż w tamtym rejonie skała jest wilgotna, a to mogło oznaczać tylko jedno - tam jest woda. Bohater zaczął wspinać się na półkę skalną, aby zbadać ścianę w poszukiwaniu tak ważnej dla niego cieczy. Niestety, wspinaczka nie odnosiła sukcesu ponieważ ściany były zbyt strome. Azghad ze złością rzucił mieczem w sufit. Po chwili z tamtego miejsca poczęła wypływać woda. Heros napił się, napełnił manierkę lecz dalej pozostawał uwięziony w grobowcu. Chwilę później zauważył wychodzącego z rogu zombie. Podbiegł i zabił go. Wtedy właśnie zauważył że znajduje się tam ukryte przejście. Bez wahania wczołgał się w wąski tunel. Paladyn był pełny obaw ponieważ w szczelinie nie czuł powiewu wiatru. Po kilkudziesięciu minutach korytarz zaczął się poszerzać i podnosić. Heros w końcu mógł wstać i od tej chwili marsz stał się o wiele szybszy. Po około trzydziestu minutach dotarł do kolejnej groty. Znajdowały się tam cztery przejścia, a od każdego z nich wychodziło po jednym kamiennym pomoście. Nad jeziorem lawy, pośrodku pomieszczenia znajdowała się wysepka na kształt okrągłej areny. Bohater pewnym krokiem ruszył w tamtą stronę. Gdy znalazł się na miejscu z magmy wyłonił się dziesięciometrowy potwór - Welkast. Był to stwór z dwoma głowami. Na każdej z głów znajdowały się po trzy rogi otoczone między sobą ścianą ognia. Ciało miał ludzkie, ale ogromne. Miał cztery ręce, a na każdej dłoni po trzy palce z ogromnymi szponami. Azghad wiedział że nie ominie go walka.

Rozdział IX - Bitwa o życie
Nim bohater zdążył zaatakować, potwór uderzył szponem w jego ramię powodując rozległe obrażenia. Heros poczuł że coś się z nim dzieje. Jego oczy poczęły przybierać czarny kolor, na ramionach i twarzy zaczęły malować się ogniste, elfie runy. Azghad poczuł że już nad sobą nie panuje, czuł że rządzi nim moc której nie umiał pojąć. Nagle odbił się mocno od ziemi i wskoczył potworowi na głowę. Trzymając się go, wbijał raz po raz swój miecz w jego czaszkę. Gdy bestia chciała go strącić, natychmiast uskoczył w bok i odciął jej dłoń. Welkast wpadł w szał. Począł machać głowami i wywijać ramionami z taką szybkością iż trudno było dojrzeć jakikolwiek cios. Lecz paladyn opanowany przez mroczną siłę nie dał się zwieść. Ze spokojem unikał ciosów i wyprowadzał nowe ataki. W końcu zeskoczył z bestii i odciął jej stopę z taką łatwością jakby łamał zapałkę. Potwór runął na ziemię. Bohater wbił swoją broń w oczy każdej z głów oślepiając bestię i z nadludzkim wysiłkiem zepchnął welkasta do jeziora magmy. Po chwili oczy herosa odzyskały pierwotny kolor, a inskrypcje zaczęły znikać. Paladyn stracił tyle sił że padł na kolana i oddychał ciężko. Jaskinia nagle zaczęła się zawalać. Azghad czym prędzej wstał na nogi, wybrał jedno z czterech przejść i cały czas biegł przed siebie. Nagle droga się skończyła, dalej znajdowała się już tylko skała. Bohater uświadomił sobie że w zakonie zgłębił również tajniki magii. Stworzył więc na dłoni kulę ognia którą rzucił na pobliskie głazy. Zauważył przed sobą gesty lecz bardzo piękny las. Słońce przebijało się przez korony drzew, daleko na horyzoncie widniały szczyty gór i forty. Przed sobą widział polanę, a na niej mnóstwo saren, jeleni i owiec, a to mogło oznaczać tylko jedno - w pobliżu musiała być cywilizacja. Bohater zrobił krok w kierunku wyjścia z jaskini, gdy sterta kamieni opadła z sufitu i trafiła bohatera w głowę jednocześnie go pogrzebując.

Rozdział X - SUAN-ER
Heros obudził się w drewnianym domku. Rany miał opatrzone, a ekwipunek złożony obok łóżka. Po chwili do pomieszczenia weszła stara elfka krzycząc:
- A gdzie to się szanowny Pan wybiera?
- Ruszam rozejrzeć się po okolicy - odparł bohater
- Ależ nie ma mowy, nigdzie się Pan stąd nie rusza, aż do przyjścia Eleonora Wespetta, to on Cię uratował spod tego gruzowiska
Mówiąc to, do izby wszedł niski, brodaty krasnolud i powiedział:
- Witaj wśród żywych, nazywam się Eleonor Wespett, jestem tutaj przywódcą. Jak się nazywasz nieznajomy?
- Jestem Azghad Phantom, miło Pana poznać
- Mów mi Eleonor - wtrącił krasnolud
- Miło Cię poznać Eleonorze, przepraszam, ale czy mógłbym rozejrzeć się po mieście? - zapytał nieśmiało bohater
- Ależ proszę bardzo - odparł Wespett
- Dziękuję, wezmę tylko swój ekwipunek
Zabrawszy swoje rzeczy paladyn wyszedł z chatki. Ku swojemu zdziwieniu zauważył że domek ten jest urządzony w pniu drzewa, jak wszystkie chaty zresztą. Azghad odwrócił się i osłupiał. Cała wieś ogrodzona była murami obronnymi. Domy wydrążone w drzewach, wybrukowane ulice, mosty z desek i lian rozciągające się między wyższymi partiami mieszkań, oszałamiająca zieleń i ilość kwiatów na soczystej trawie łąki. To wszystko zachwyciło herosa, nigdy nie widział czegoś bardziej pięknego. Teraz zastanawiał się tylko czemu w tak pięknej okolicy zbudowano mur obronny. Postanowił o to kogoś zapytać. Przechadzając się ulicami wsi natrafił na elfickiego łucznika. Kiedy zadał pytanie o palisadę otrzymał odpowiedź:
- Od kilku tygodni naszą wieś nawiedzają ghule z pobliskiej kopalni. Musieliśmy zacząć się bronić więc zbudowaliśmy ten mur. Te stwory są wyjątkowo inteligentne. Gdy złapaliśmy jednego z nich i zapytaliśmy o przyczyny ataku powiedział że są po prostu głodni i że niedługo zaatakują z pełną siłą
- Dlaczego ghule zaczęły na was napadać? - zapytał bohater
- Nie mam pojęcia. Którejś nocy wyszły i po prostu napadły na wioskę mordując wszystkich ludzi, ale może to mieć związek z artefaktem o nazwie Dotyk Śmierci. Słyszeliśmy że się objawił
- Niestety to prawda, ja mam za zadanie zniszczyć ten artefakt, to zadanie zlecił mi Meirick Vejdam
- Chwileczkę, ten Meirick Vejdam z zakonu żywiołów?
- Tak, to właśnie on
- Więc ty musisz być Azghad Phantom, wybraniec o którym mawiała wyrocznia
- Wyrocznia?
- Tak, przepowiadała że potężny artefakt się objawi i że tylko ty będziesz w stanie go zniszczyć, posłuchaj mam Ci ważną rzecz do przekazania
Gdy strażnik to mówił, rozległa się syrena alarmowa. Bestie znowu atakują.
- Zaczęło się - powiedział ze strachem żołdak. - Ghule zaatakowały za dnia czyli z pełną mocą. Pomożesz?
- Oczywiście że tak - odparł bohater
- Chodź za mną! - krzyknął strażnik
Gdy obaj podbiegli do palisady, przerazili się. Daleko w dole, w dolinie ujrzeli całe legiony nieumarłych biegnących w ich stronę. Heros uklęknął i zaczął się modlić.

Rozdział XI - Oblężenie
Gdy tylko bohater skończył modlitwę oblężenie rozpoczęło się. Tysiące ghuli zaczęło szturmować bramę. Elfi łucznicy wykańczali za każdym razem kilkadziesiąt bestii, lecz w tej hordzie było to jak kropla w morzu - niezauważalne. Ku nieszczęściu obrońców potwory zaczęły wdzierać się do miasta. Paladyn razem z innymi żołnierzami zeskoczył na dół i starał się ponownie zabarykadować bramę, zabijając w międzyczasie ghule które już wdarły się poza mury obronne. Heros w końcu podjął bardzo odważną decyzję, aby zostać i walczyć do upadłego gdy wrota doszczętnie się rozpadły. Nagle poczuł w sobie wielką złość, a jego ciało ponownie się zmieniło. Zaczęły malować się na nim runy, a jego oczy poczęły zmieniać kolor. Paladyn pochwycił swój miecz i wyrwał jeszcze jeden z ręki żołnierza stojącego obok i wirując ostrzami zaczął biec w stronę bestii. Potwory padał gęsto. Obserwujący z góry łucznicy widzieli szeroki pas padających stworów. Nie byli w stanie uwierzyć że jeden człowiek może dokonać takiej masakry. Natomiast bohater biegł cały czas przed siebie zabijając ghule. Po chwili wszystkie monstra wycofały się. Azghad uświadomił sobie że wreszcie nauczył się panować nad swoją mocą, lecz nadal nie rozumiał jak ją otrzymał. Gdy wrócił do miasta obrońcy przywitali go głośnym okrzykiem zwycięstwa. Po chwili do herosa podszedł przywódca wioski, Eleonor Wespett i rzekł:
- Aby ostatecznie stłumić zapędy tych stworów, musisz udać się do kopalni i zabić króla ghuli - Alamora, którego strzegą jednak tysiące tych okrutnych stworów.
- W tej chwili wyruszam - odrzekł paladyn
- W imieniu wioski dziękujemy i życzymy szczęścia
- Dziękuję - odpowiedział bohater i pobiegł w stronę starej kopalni.

Rozdział XII - Kopalnia
Gdy Paladyn dobiegł na miejsce odrzuciła go woń rozkładu i stęchlizny. Podniósł z ziemi pochodnię, zapalił ją i zagłębił się w mroki starej, opuszczonej kopalni. Po chwili usłyszał warczenie. Po głosie poznał że były to ghule. Nagle wszystkie bestie zbiegły się i zaczęły okrążać bohatera. Ten nie namyślając się długo wyciągnął swój miecz i zaczął zabijać potwory. Dziwnym trafem monstra nie stawiały oporu. Postawa ta zdziwiła herosa. Schował on broń i zrobił krok do przodu. Ghule odsunęły się jakby chciały mu coś powiedzieć. Paladyn z mieszanymi uczuciami szedł między stworami i nagle dotarł do głębokiego spadu. Jeden z potworów podał mu linę. W tym momencie bohater nie krył już swojego zdziwienia, lecz przyjął sznur i zsunął się po nim na dół. Gdy dotarł na dno zauważył że pochodnia mu się dopala. Odważył się na ostateczny krok i krzyknął do nieumarłych że niedługo nie będzie nic już widział. Po chwili na dół spadły dwie dodatkowe pochodnie. Heros zapalił jedną, a drugą schował. Poszedł dalej. Chwilę później spotkał już nie aż tak przyjazne szkielety.Byli to jednak silni wrogowie. Azghad zabijał je jednym ruchem miecza. Zagłębiał się coraz dalej w mroki kopalni. Nagle dotarł do rozgałęzienia dróg. Wybrał ścieżkę na wprost siebie. Po chwili dotarł do grupki potworów wyraźnie na czymś skupionych. Podszedł bliżej i zauważył leżącego na ziemi czerwonego ghula z koroną. Był to Alamar.

Rozdział XIII - Necropolis
Heros podszedł do przywódcy ghuli. Poczuł w nim silną, złą aurę.
- Pomóż mi - jęknął potwór.
- Czemu miałbym Ci pomagać? - spytał bohater.
- Tylko ja wiem gdzie możesz znaleźć dotyk śmierci.
- Nie rób mi łaski, wiem że artefakt znajduje się w dolinie niebieskiego węża.
- Nie całkiem. Spixery wykradły go śmierci i przeniosły w inne miejsce.
- Łżesz!
- Po co miałbym to robić? - Ghul powiedział to z takim spokojem przekonaniem że bohater uległ.
- Dobrze, co mam zrobić? - zapytał.
- Musisz pójść do mitycznego miasta necropolis i wykraść ze świątyni Azetepa eliksir śmierci, który jest mi niezbędny do przetrwania.
- Dobrze, ale mam jeszcze jeden warunek. Przestaniecie atakować ludzi z pobliskiej wioski.
- Nie mogę spełnić tego żądania. Moi ludzie są głodni, a ja jako ich przywódca muszę im zapewnić sytość.
- Posłuchaj Alamar, spełnisz mój warunek, albo będziemy rozmawiać inaczej! - Krzyknął paladyn sięgając po miecz.
- Dobrze, posłuchaj. Postaram się zawrzeć umowę z ludźmi z osady, lecz niczego nie obiecuję.
- No dobrze, którędy do miasta umarłych?
- Przejdź przez portal obok mnie.
- Do... chwileczkę, a właściwie czemu nie wyślesz tam swoich ludzi?
- Gdyby moi żołnierze przeszli przez ten portal, zginęliby na miejscu, oni nie mają tam wstępu. Ruszaj już, nie ma czasu do stracenia.
Heros wszedł do portalu. Po chwili wyszedł z niego lecz to co ujrzał przeraziło go. Przed nim stały ruiny budynków, mauzolea, trupy wieśniaków i dopalające się domy. Panowała tutaj wieczna noc, a wokół była tylko bezkresna pustynia. Pośrodku tego chaosu znajdowała się świątynia w nienaruszonym stanie. Paladyn spokojnym krokiem ruszył w stronę budowli. Nagle zwłoki zaczęły powstawać, a z mauzoleów poczęły wychodzić hordy szkieletów. Po pewnym czasie potworów było tak wiele że nic po horyzont oprócz nich dojrzeć nie można było. Bohater zaczął bronić się, wycofując się powoli w stronę drzwi świątyni. Nagle szybkim ruchem rozchylił wrota i wskoczył do środka. Czym prędzej zabarykadował się w budynku.

Rozdział XIV - Świątynia Azetepa
Z zewnątrz nadal dobiegały jęki, krzyki i warknięcia. Heros usiadł oddychając ciężko. Nagle w swojej głowie usłyszał głos mówiący:
- Zginiesz, odejdź.
Bohater zerwał się na nogi. Nerwowo rozglądał się właśnie po pomieszczeniu gdy na suficie zauważył olbrzymiego pająka. Pająk natychmiast pochwycił paladyna i przykleił go do swojej ogromnej pajęczyny. Azghad począł się szamotać lecz nic to nie dało. Nić była tak mocna że nic nie było w stanie jej zniszczyć. Podczas gdy pająk szykował się do spożycia swojej ofiary na pajęczynę wskoczyła postać w czarnej zbroi z maską na twarzy. Pająk rzucił się do ataku, lecz tajemnicza postać była szybsza. Nieznajomy pochwycił dwuręczny miecz do rąk i uderzył z takim impetem że przepołowił mutanta. Popatrzył na herosa i z ironią w głosie rzekł:
- Amator.
Po czym odciął więzy pajęczyny i uciekł w głąb świątyni. Paladyn wstał, otrząsnął się, podniósł swój miecz i pobiegł za nieznajomym. Po dłuższym pościgu stwierdził że jego wybawiciel uciekł. Błądząc po świątyni bohater natrafił na zakratowane wrota. Na ścianie wokół wrót wypisana była wskazówka. Mówiła ona o tym że aby odnaleźć klucz należy przejść przez próbę siły. Potrzeba pokonać króla morderców. Nagle za swoimi plecami heros usłyszał słowa:
- Szukasz klucza? Chodź tu i weź go sobie.
Paladyn odwrócił się. Zauważył tę samą postać która go uratowała przed pająkiem. Nieznajomy trzymał w ręce klucz, lecz nie zapowiadało się, aby miał go łatwo oddać.
- Walcz Azghad - rzekł.
- Skąd znasz moje imię? - spytał bohater.
- Czy jest to teraz ważne? Po prostu zaatakuj, bo jeżeli nie to ja zrobię to pierwszy.
- Ale - rzekł heros lecz urwał ponieważ w tym momencie morderca ruszył do ataku.

Rozdział XV - Katakumby
Nim heros zdążył zareagować, zabójca wbił swój miecz w ramię paladyna. Bohater zawył z bólu lecz szybko pochwycił swój miecz i uderzył nieznajomego. Ku swojemu zdziwieniu Azghad zobaczył jak po ciosie jego miecz pęka na trzy części.
- Zbroja z łusek czarnego smoka - rzekł morderca i ponownie ruszył do ataku. Heros ze zdenerwowaniem obserwował jak jego ciało ponownie zmienia się. Nagle ku zdziwieniu nieznajomego, mimo przegranej pozycji heros podniósł głowę i uśmiechnął się pod nosem, po czym podarował swojemu przeciwnikowi mocnego kopniaka w głowę. Morderca upadł na ziemię nieruchomo, a maska którą miał na twarzy zsunęła się. Paladyn dostrzegł że jest to nieumarły. Z jeszcze większą wściekłością pochwycił miecz swojego przeciwnika i zadał nim śmiertelny cios po czym splunął na niego i wyrwał klucz z ręki swojego oponenta. Podszedł do bramy. Otworzył wrota i wszedł do środka. Mimo że nauczył się panować nad swoją mocą poczuł że to ona tym razem przejęła nad nim kontrolę. Idąc przez katakumby, bez mrugnięcia okiem zabijał setki nieumarłych na swojej drodze. Opętany przez tajemniczą siłę podszedł do ogromnego pająka z ludzką głową. Stwór rzekł:
- Kto śmie wkraczać do mojej świątyni? jestem Azetep, strażnik eliksiru śmierci.
- Wybieraj, albo oddasz mi eliksir i zginiesz szybko, albo zabiję Cię powoli i boleśnie, a tak czy tak wezmę go sobie. - rzekł opętany heros.
- Pożałujesz tego jak się do mnie odezwałeś, walcz śmiertelniku! - krzyknął strażnik.
- Na to czekałem - powiedział paladyn po czym spokojnym lecz odważnym ruszył w stronę stwora wyciągając dwuręczny miecz mordercy. Podszedł do Azetepa i dźgnął go w podbrzusze po czym pociągnął miecz wzdłuż ciała. Na ten cios nawet potężny strażnik eliksiru śmierci padł na ziemię bez życia. Heros wziął flakonik, odwrócił się lecz zauważył dwa spixery - stwory z głową przekręconą oczami do dołu, a sama głowa znajdowała się na podbrzuszu, a cały stwór wyglądał jak obdarty ze skóry. W tym momencie tajemnicza moc opuściła bohatera. Poczuł on że musi uciekać i tak też zrobił. Odwrócił się i zaczął biec przed siebie.

Rozdział XVI - Pomoc

Bohater po chwili biegu uklęknął i krzyknął:
- Mistrzu pomóż!
Nagle z cienia wyłonił się Meirick Vejdam. Chwilę później pojawiły się również spixery. Guru jednym ciosem odrzucił jednego ze stworów, a ten uderzając w ścianę strącił z sufity ostry kolec który go przebił. Teraz zwrócił się do drugiej bestii i wyciągając wskazujący palec zabił monstrum. Po chwili zwrócił się do herosa:
- Czemu mnie wzywałeś? - spytał
- Mistrzu, potrzebuję odpowiedzi na kilka pytań
- Pytaj śmiało
- Co to za tajemnicza moc, która mnie opanowuje przy każdej walce?
- Nazywa się SUI-AR, widocznie któryś z twoich rodziców był przedstawicielem tej rasy, stąd te wybuchy energii
- Dlaczego po spotkaniu tych stworów moja moc osłabła? I co to w ogóle są za stwory?
- Są to spixery. Zapewne słyszałeś już o nich od króla ghuli, ale widzisz je po raz pierwszy. Twoja moc przy nich słabnie ponieważ wytwarzają one aurę rozproszenia magii
- A tak w ogóle skąd się tutaj wziąłeś mistrzu?
- Jestem w stanie zawsze dotrzeć do Ciebie, gdziekolwiek jesteś, a teraz pozwól że Cię przeniosę do Alamora, a sam wrócę do świątyni
Po chwili bohater zorientował się że stoi naprzeciw przywódcy ghuli, a po jego guru nie było nawet śladu.
- Proszę, to dla Ciebie - rzekł Azghad wręczając mu flakonik
- Dziękuję, a teraz czas wypełnić do końca mój plan
- Ale przecież obiecałeś! - krzyknął heros
- Zgadza się, żołnierze, wtrącić go do lochu i przygotować się do ataku na osadę i klasztor żywiołów
- Nie! - wołał błagalnie bohater - nie rób tego!
- Kto mnie powstrzyma?
Po tych słowach paladyn wylądował w lochu. Po chwili zauważył jak Alamar zakłada czarny habit i maskę na twarz. Azghad uświadomił sobie że to ten sam człowiek którego spotkał na pustyni.
- Wykorzystałeś mnie śmieciu! - krzyknął
- Potrzebowałem kogoś kto nadstawi karku dla lekarstwa dla mnie.
- Zginiesz, zabiję Cię!
Tez Bane nie odrzekł nic, wskazał tylko palcem, aby armia poszła za nim. Po chwili heros poczuł okropny ból głowy, a w uszach słyszał tylko pisk. Chwilę później zauważył jak spixer niesie artefakt - dotyk śmierci, a za nim jak zahipnotyzowani szli inni nieumarli. Bohater zrozumiał że moc przedmiotu została wykorzystana, że te ghule, zombie i szkielety pochodziły właśnie z tego artefaktu. Nagle paladyn poczuł że robi mu się słabo. Po chwili stracił przytomność.

Rozdział XVII - Zagłada
Bohater obudził się w celi. Podszedł do kraty lecz była ona zamknięta. Ze zrezygnowaniem usiadł w kącie. Nagle w przeciwległym rogu zauważył jakiś przedmiot. Podszedł tam i zauważył że jest to łom. Wziął go do ręki, podszedł do bramy i podważył ją z zawiasów. Gdy tylko krata wypadła, heros pochwycił swój ekwipunek i pobiegł dalej. Dotarł do spadu którym poprzedni raz schodził, lecz tym razem lina była odcięta. Paladyn odbił się więc od ziemi i zaparł nogami o przeciwległe ściany. Skokami piął się powoli w górę. Gdy tylko dotarł na szczyt zauważył wyjście. Pobiegł w jego stronę. Chwilę później wyszedł z kopalni, lecz to co ujrzał gorsze było od najgorszego koszmaru. Wszędzie wokół walały się trupy ludzi i zwierząt. W dali dojrzeć można było palące się domy i drzewa. Bohater postanowił przyjrzeć się temu bliska. Gdy dotarł na miejsce w którym niegdyś znajdowała się osada, zastał martwych mieszczan i dopalające się szczątki. Gdy bohater szedł wzdłuż ścieżki, ktoś pochwycił go za nogę. Heros odwrócił się i zauważył umierającego Wespetta, który rzekł tylko:
- Zdradziłeś nas, bądź przeklęty czarci pomiocie
Po tych słowach skonał.
Azghad szedł jednak wciąż przed siebie. To nie był ten sam Periculum co kiedyś. Teraz wszystko było tu szare, wypalone i pozbawione życia. Tętniące niegdyś kolorami łąki stały się ponurym ścierniskiem, a błękitne potoki od teraz splamione były krwią niewinnych ofiar. Paladyn dotarł w miejsce gdzie kiedyś znajdowało się miasto Hover. Teraz były to już tylko ruiny. Po chwili spotkał jednego zabłąkanego strażnika, który z paniką w oczach bełkotał:
- Nieumarli. Hordy. Oni są tu. Oni byli tu
Bohater nie wiedział już co z tym czynić. Postanowił opuścić ruiny miasta i poszukać ocalałych.

Rozdział XVIII - Rebelia
Heros szedł przez las potępionych z mieszanymi uczuciami. Nagle w zaroślach usłyszał szelest. Odruchowo wyciągnął miecz, lecz chwilę później naokoło niego z krzaków wyłoniło się dziesięciu łowców z łukami i napiętymi cięciwami wymierzonymi w niego. Po dłuższym oczekiwaniu, jeden z żołnierzy krzyknął:
- Jeżeli jesteś żywy, wyrzuć swoją broń przed siebie!
Bohater tak też zrobił. Po chwili usłyszał:
- Chłopaki, ten jest żywy!
- Co się dzieje? - zapytał Azghad
- Jak możesz o niczym nie wiedzieć? trzy tygodnie temu rozpętało się tutaj prawdziwe piekło...
- Trzy tygodnie temu? - pomyślał bohater - Co się ze mną działo przez tak długi czas?
Natomiast łowca ciągnął dalej:
- ... Nasz oddział to garstka dwustu ludzi którzy jako nieliczni odważyli się walczyć ze sługami ciemności, chodź z nami, musisz pomówić z naszym dowódcą.
Po długim marszu przez strumyki i zarośla dotarli do ukrytej jaskini. Bohater myślał że już nic go nie zaskoczy. Jednak po wejściu do środka zmienił zdanie. Grota jako takiej groty w sobie nie przypominała. Wszystkie ściany obłożone były stojakami pełnymi broni, a na podłodze rozłożone były dywany. Paladyn zagłębił się dalej. Na końcu groty zauważył pochylonych nad mapą strategiczną Periculum ludzi. Nagle jeden z nich podniósł głowę i rzekł:
- Witaj! Jak zdołałeś przeżyć to piekło? Myśleliśmy że nieumarli już dawno wszystkich zabili
- To bardzo skomplikowane. Otóż Tez Bane uwięził mnie w celi w starej kopalni, a później straciłem przytomność... Chyba na trzy tygodnie, wydaje mi się że to przez Dotyk śmierci.
- Bane? Dotyk śmierci? Jeżeli to prawda to gdy rozgromimy nieumarłych dostaniesz miasto w prezencie, dostarczyłeś nam niezwykle ważnych informacji. Nikt z naszych zwiadowców nie wrócił, prawdopodobnie już dawno dołączyli do hord nieumarłych, Panie świeć nad ich duszami. Ale gdzie moje maniery? Jestem Elrond Jard, dawny król tych niegdyś pięknych ziem.
Heros uklęknął i powiedział:
- Jedno słowo królu, a pójdę za Tobą w ogień.

Rozdział XIX - Draken
- Wstań paladynie - rzekł król
Heros usłuchał i powstał. Elrond powiedział:
- Sami tej walki nie wygramy. Będziemy potrzebować kogoś potężnego, kogoś kto nie będzie bał się wyjść naprzeciw nieumarłych, musimy poprosić o pomoc smoka o imieniu Draken.
- Królu, powiedz gdzie go znajdę, a przekonam go, aby dołączył do naszej batalii.
- Drakena znajdziesz w lodowej dolinie. Został on dawno temu zakuty przez elfów łańcuchami wzmocnionymi zaklęciami odbijającymi. Gdyby smok przegryzł takie więzy, zabiłoby go to. Proszę weź ten zwój rozproszenia magii. Smok odporny jest na jego działanie, ale użyj go na więzach bestii. Przekonaj go, aby nam pomógł. Idź już, czas działa na naszą niekorzyść.
Heros nie zastanawiając się długo wyszedł z jaskini i skierował się do lodowej doliny. Wychodząc z lasu potępionych spotkał Bane'a. Nie mówiąc nic wyciągnął miecz i z chęcią zemsty w duszy ruszył w jego stronę. Nagle złoczyńca zniknął, a w jego miejsce pojawiło się pięćdziesiąt zombie. Paladyn wbił swój miecz w jednego z nich, podniósł go i rzucił o drugiego. Kilku następnych potraktował kopniakami i pięściami. Gdy tylko na nowo odzyskał swoją broń z martwiaka zabił resztę nieumarłych. Wędrując przez rozległe pola i łąki zastanawiał się co się teraz dzieje w klasztorze. Po dwóch dobach Azghad dotarł do lodowej doliny. Już z daleka widać było wielkie cielsko leżące na śniegu. Gdy heros dotarł do smoka, ten rzekł:
- Odejdź, odejdź przebrzydły martwiaku
- Proszę, uspokój się, ja żyję, czy nieumarli dotarli tutaj?
- Tak. Dręczyli mnie; nie mogłem się bronić przez te łańcuchy
- Jestem tutaj, aby Ci pomóc, ale musisz mi obiecać że pomożesz nam walczyć z nieumarłymi
- Z chęcią zemszczę się na tych gnidach
Bohater nie odpowiedział nic, tylko użył rozproszenia magii na więzach i za pomocą miecza uwolnił Drakena, a ten rzekł:
- Prowadź więc do swoich rodaków
Heros tym razem z poczuciem bezpieczeństwa poprowadził smoka do kryjówki rebeliantów.

Rozdział XX - Wielkie przygotowania
Po kolejnych dwóch dobach dwójka dotarła do jaskini w której ukrywali się rebelianci. Heros krzyknął:
- Mamy sojusznika!
Po chwili dwustu ludzi wynurzyło się z groty i przywitali smoka głośnym okrzykiem radości. Chwilę później wyszedł król Jard. Rzekł on:
- Miło nam słyszeć że mamy po swojej stronie tak potężnego sojusznika. Żołnierze, czas się przygotować!
- Za Periculum! - krzyknęli wojownicy
Bohater uśmiechnął się pod nosem na myśl że wreszcie będzie mógł zemścić się za ten incydent na pustyni. Od teraz każdy z żołnierzy uzbroił się po szyję. Wiedzieli oni że ta walka może być dla nich ostatnią. Paladyn odszedł na bok i rozpoczął medytację. Chciał on wyciszyć swoją duszę przed walką, ponieważ wiedział że i on sam może nie wyjść z tego cało. Smok fruwał nad obozowiskiem i patrolował okoliczne tereny. W końcu nadszedł czas, aby ruszać. Elrond sprawdził czy wszystko jest dopięte na ostatni guzik i poprowadził swoich rycerzy. Draken zgodził się, aby bohater usiadł na jego grzbiecie. Heros wyzwolił z siebie moc która już nie raz uratowała mu życie. Oddział maszerował przez zniszczony świat. Żołnierze kręcili tylko głowami spoglądając na skalę zniszczeń. Po kilku godzinach Azghad przelatywał nad klasztorem. Gdy w miejscu tym zauważył spalone zgliszcza, twardy dotąd wojownik gorzko zapłakał. W tym momencie poczuł szczerą nienawiść do nieumarłych. Wyzwolił z siebie jeszcze większe pokłady mocy. Aura wokół bohatera wyczuwalna była teraz nawet przez jadących na ziemi rycerzy. W końcu dotarli do otwartych pustkowi, tam ujrzeli ocean martwiaków. Ogromem tych stworów nie przejął się tylko Paladyn. Żołnierze stanęli na zboczu i spoglądali na dół z trwogą. Po chwili ruszyli do ataku.

Rozdział XXI - Zemsta

Bohater rzekł do smoka:
- Podleć nad środek tych stworów
- Co planujesz zrobić? - spytał Draken
- Po prostu podleć!
Gdy smok to uczynił, heros zeskoczył mu z grzbietu i mając skierowany mieczy ostrzem ku ziemi spadł tak na ziemię. Po upadku wytworzyła się tak wielka fala uderzeniowa że zabiła połowę stworów. Opętany prze SUI-AR paladyn atakował wściekle potwory. Po chwili na miejsce dotarli rycerze. Na polu walki zawrzało; z góry smok ział ogniem, natomiast z dołu heros i żołnierze walczyli z hordą. Wojownicy padali często lecz nim ktokolwiek zginął starał się zabić jak najwięcej nieumarłych. Bohater okręcił swój miecz wokół głowy i uderzył kilka stworów. Następnie mocnym kopniakiem odrzucił kilka kolejnych bestii. Po chwili błyskawicznie uderzył stwory stojące za nim. Nagle Azghad poczuł że osłabł. Zauważył że w jego stronę biegną spixery. Wszystko zrozumiał. Gdy Draken zauważył problemy herosa zleciał niżej, aby ten mógł wskoczyć mu na grzbiet. Paladyn tak też zrobił. Gdy smok zobaczył Teza, poleciał do niego. Nagle król ghuli użył runy lodowego pocisku i tym samym zabił smoka. Ten spadając na ziemię wymordował kolejne setki nieumarłych, przygniatając ich. Heros błyskawicznie odbił się od cielska i wylądował obok złoczyńcy. Paladyn rzekł:
- Wreszcie się spotykamy
i ruszył do ataku. Gdy zobaczył Bane'a i jego kulę ognia w ręce, odciął mu ramię. Następnie uwolnił z siebie tajemną moc i kolejno obciął mu drugą rękę, jedną i drugą nogę, a na koniec głowę. Odwrócił się w stronę walki. Zauważył ostatniego rycerza zalewanego przez nieumarłych. Chcąc go uratować, wbił swój miecz w bijące serce w artefakcie. Nagle wszystkie martwiaki zniknęły. Po chwili obok bohatera pojawiła się sama śmierć. Jednak nie uczyniła nic, zabrała tylko zniszczony artefakt i zniknęła z nim. Postawa ta zdziwiła paladyna. Spodziewał się on że zginie za to. Nagle na ramieniu poczuł czyjś dotyk. Odwrócił się i zobaczył że był to jedyny ocalały rycerz, który rzekł:
- Spełniłeś swoje zadanie, chodź już, jeszcze wiele jest do zrobienia...

Koniec cz. 1


No i to by było na tyle, podobało wam się czy nie? Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mortem dnia Nie 17:41, 17 Cze 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karla
Często tu bywam



Dołączył: 26 Maj 2012
Posty: 222
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z daleka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:22, 21 Cze 2012    Temat postu:

Nie zdążyłam przeczytać całości, ale całkiem ciekawe, chociaż nie przepadam za fantasy. Pisz dalej. ; )

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mortem
Przełamuje pierwsze lody



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Polski ;)
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 16:22, 03 Lip 2012    Temat postu:

Oczywiście że będę kontynuował, biorę się właśnie za część drugą, już wkrótce przeczytacie pierwsze rozdziały Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rajnastolatkow.fora.pl Strona Główna -> Dzieła Pisane Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin