Forum www.rajnastolatkow.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Kilka "dzieł" Sweetie

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rajnastolatkow.fora.pl Strona Główna -> Dzieła Pisane
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sweetie
Administrator



Dołączył: 24 Maj 2012
Posty: 1940
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:53, 02 Cze 2012    Temat postu: Kilka "dzieł" Sweetie

Na razie wstawiam jedno opowiadanie, będzie więcej. ; )



Tytułu brak, nie jestem dobra w wymyślaniu takich rzeczy.
Z nieba zaczęły spadać pierwsze krople deszczu. Carmen nadal siedziała na cmentarnej ławce, wsłuchując się w plusk kropel rozbijających się o gałęzie. Spojrzała na stojący przed nią grób i po raz kolejny przeczytała wyryty na nim napis. „Klementyna i Klaus Gray, zmarli dnia 12 czerwca 2006 roku śmiercią tragiczną. Pokój ich duszom”. Miała ochotę płakać, ale zabrakło jej łez. Od czasu wypadku wylała ich tak wiele… Pogrążyła się we wspomnieniach. Znów słyszała ciepły głos matki i pouczający ton ojca. Czuła zapach zapiekanki zrobionej przez mamę, i cytrynowego ciasta. Tak dawno go nie jadła. Chyba nie potrafiłaby tak po prostu zamówić go w kawiarni, przecież kojarzył jej się z mamą. Z osobą, której nie zobaczy już nigdy. Dziewczyna wbrew sobie sięgnęła do torebki i wyjęła papierosa. Przez chwilę obracała go w dłoni, walcząc ze sobą i z uzależnieniem. Przecież obiecała… Ale jeden papieros nie zrobi żadnej różnicy. Rodziców i tak teraz nic nie obchodzi, nie mogą jej zobaczyć, nie mogą zapłakać nad tym, jak złym człowiekiem jest Carmen.
- Zapomniałaś zapalniczki? Jeśli chcesz, mogę pożyczyć ją od taty i ci dać – rzekł jakiś cienki, dziecięcy głosik. Jego właścicielką była chuda, drobna, piegowata dziewczynka, stojąca tuż obok ławki Carmen. Z wstydliwym uśmiechem na twarzy przyglądała się starszej dziewczynie. Żałowała, że się odezwała, bo nowa koleżanka nie wyglądała na zbyt miłą osobę…
- Dzięki, nie trzeba… - Carmen westchnęła i schowała papierosa. Nie będzie palić przy dziecku. Mimo wszystko miała swoje „zasady” i starała się ich nie łamać. – A co ty tu robisz?
- Przyszłam z rodzicami. Na grób babci – wyjaśniła mała. – Tylko, że jakoś nie mam ochoty się modlić. Wiem, że to niegrzeczne, ale nie przepadałam za tą babcią – wyznała, z niepokojem czekając na reakcję Carmen. Ta jednak nic nie powiedziała, więc dziewczynka ciągnęła dalej. – Zawsze bardzo krzyczała i kazała mi chodzić w takich grubych, drapiących skarpetkach. Nie cierpiałam ich. Ale dorosłych trzeba się słuchać, więc je zakładałam… A ty co tu robisz? I czemu siedzisz taka smutna? – nieoczekiwanie zmieniła temat.
- Ja…? Myślę. Siedzę i myślę.
- O czym?
- O różnych sprawach. O tym, jaką byłam złą dziewczynką. Że bardzo raniłam moich rodziców. Byłam głupia, po prostu. A teraz żałuję – odpowiedziała, nie patrząc w oczy dziewczynki.
-A teraz gdzie są twoi rodzice? – zainteresowała się mała.
- Tutaj. – Carmen wskazała na okazały pomnik, okryty kwiatami. Z jej oczu popłynęły łzy. Wreszcie mogła się wypłakać…
- Przykro mi – szepnęła dziewczynka, niezdarnie obejmując płaczącą koleżankę.
- Wiem, mi też. Ale co to zmienia? – odparła Carmen, ocierając łzy.
- Dużo – usłyszała odpowiedź. – Bardzo dużo. Przecież twoja mamusia i twój tatuś są u Boga, tam wysoko, i na pewno na ciebie patrzą. W końcu cię kochają, a jak się kogoś kocha, to go nie można zostawić nawet po śmierci. I patrzą, i widzą, że ci przykro. Pewnie ci wybaczyli wszystko, co złego zrobiłaś, bo żałujesz. I cieszą się, że zmądrzałaś.
- Ale ja tak wiele zjeb… Zepsułam. Wszystko, co tylko można było zepsuć. Od kiedy skończyłam cztery lata, nigdy nie powiedziałam im, że ich kocham. Cały czas tylko krzyczałam. Nawet nie próbowałam ich zrozumieć. Wydawało mi się, że wszystko robią mi na złość. Dawali szlabany, kary, kłócili się. Teraz wiem, że się po prostu martwili… Chcieli mnie ochronić. Walczyli o mnie do końca. Tylko szkoda, że to wszystko dotarło do mnie dopiero teraz, kiedy nie mogę powiedzieć przepraszam… - Zapatrzyła się w zachmurzone niebo. Drżała. Nie z zimna. Z żalu, który wypełniał ją całą.
- A co takiego robiłaś?
- Cały czas pakowałam się w kłopoty. – Carmen uśmiechnęła się smutno. – Zaczęło się od wagarów. Chodziłam ze znajomymi, robiłam różne głupie rzeczy. Zaczęłam kraść. Najpierw drobne rzeczy. Notesik, długopis, batona. W końcu mnie przyłapali… Nadal pamiętam te łzy w oczach mamy, i to pytanie, wypowiedziane takim smutnym głosem. Dlaczego? Wybuchłam wtedy. Krzyknęłam, że widać to ona mnie tak wychowała. Wyszłam z domu i po raz pierwszy się upiłam, do nieprzytomności. To było cudowne uczucie… Tak nie myśleć, o niczym. Potem raz w tygodniu, w czwartki, chodziliśmy na melanż. Potem w czwartki i soboty, a jeszcze później co drugi dzień. Rodzice prosili, krzyczeli, grozili. Na nic to się nie zdało. Byli chyba za mało konsekwentni. Zaczęłam przynosić do domu po butelce wódki, wina, piwa, bo zawsze coś zostawało po melanżu. Coraz częściej piłam. Po alkoholu najpierw nie myślałam o niczym, po prostu odpływałam, a potem robiłam się agresywna, coraz bardziej wybuchowa, niecierpliwa, złośliwa. Krzyczałam na wszystkich. W szkole pojawiałam się kilka razy na miesiąc. Raz po wypadzie na piwo, kiedy wymieszałam wódkę z jakimiś dziwnymi napojami, przyniesionymi przez znajomych, wylądowałam w szpitalu. Przez prawie tydzień byłam nieprzytomna. Gdy się obudziłam, pierwszą osobą, jaką zobaczyłam była oczywiście mama. Spała w nogach mojego łóżka, w ręce ściskała mokrą od łez chusteczkę, a w drugiej różaniec. Nie miałam siły krzyczeć, więc tylko ją zepchnęłam z pościeli. Obudziła się. Tak bardzo się ucieszyła, widząc, że wreszcie otworzyłam oczy… Szalała z radości. Do domu wyszłam po trzech tygodniach. Przez ten czas mama nie odstąpiła mnie na krok, a mnie to tylko coraz bardziej wkur… wkurzało. Nie doceniałam tego. Tata natomiast przez pewien czas się w ogóle nie odzywał. Patrzył tylko na mnie z odrazą, a ja miałam ochotę mu przywalić. Na złość troskliwości mamy, która aż za bardzo o mnie dbała, już dwa dni po powrocie uciekłam. Wzięłam wtedy jakieś dopalacze, na szczęście dosyć lekkie. W międzyczasie zaczęłam palić papierosy. Celowo nie wietrzyłam pokoju z dymu papierosowego, nawet starałam się palić przy rodzicach. Przecież uważałam się za dorosłą, wszystko mi było wolno. Na początku mama błagała mnie na kolanach, żebym z tym wszystkim skończyła. Proponowała mi psychologa, różne gówniane terapie, oferowała pomoc. A ja tylko chuchałam jej dymem prosto w twarz i szłam do mojego pokoju. Pamiętam, jak strasznie się wściekłam, gdy mama zamówiła mszę w mojej intencji. Gdy mi o tym powiedziała, wyszłam bez słowa z domu i poszłam gdzieś do parku. Siedziałam tam kilka godzin, wypalając jednego papierosa po drugim. Żałosne? Być może, ale wtedy nie stać mnie było na więcej. Po pewnym czasie nachlałam się w barze, zemdlałam i jakimś cudem znalazłam się u jednego znajomego. – Carmen przerwała na chwilę opowieść. Zastanawiała się, czy opowiedzieć też małej o tym, że właśnie tego dnia, mając niecałe piętnaście lat, straciła dziewictwo. Od tej pory kochała się z kimkolwiek, gdziekolwiek, nawet z zupełnie obcymi osobami. Tak, kilka razy nawet z dziewczynami. Seks stał się kolejnym z jej nałogów. Odnajdywała w nim namiastkę miłości, której tak bardzo jej brakowało. Nie chciała jednak mówić o tym na głos, poza tym wątpiła w to, czy dziewczynka zrozumie jej słowa. Pominęła więc ten fragment jej życia i mówiła dalej: - Kiedy wróciłam podpita do domu, wreszcie miałam upragniony spokój. Rodzice ignorowali mnie zupełnie. Nie odpowiadali, nie pytali, nie rozmawiali. Wydawało mi się to stanem idealnym, ale tylko przez pierwsze dwa tygodnie. Potem się załamałam. Prowokowałam ich do tego, aby powiedzieli do mnie choć jedno słowo. Jedno, króciutkie. Ale oni wykazali się zaskakującym uporem i nie odezwali się nawet, gdy na ich oczach zabrałam dychę z portfela taty. Wydałam ją potem na papierosy. Wypalając je, zdałam sobie sprawę, że może rzeczywiście przesadzam. Że jak tak dalej pójdzie, zostanę bez niczego: bez rodziców, bliskich, szkoły, znajomych, kasy, domu. Już miałam zamiar pójść i przeprosić rodzinę, ale jak wróciłam, siedzieli zamknięci w swoim pokoju, a ja przez przypadek znalazłam w jednej z szuflad kuchennych list, zaadresowany do dawnej znajomej mamy. Przeczytałam go i ogarnęła mnie taka wściekłość… Wiesz dlaczego? Bo mama w tym liście pisała o mnie. Pytała się koleżanki, z wykształcenia psycholożki, jak można mi pomóc. Gdy rodzice wyszli z pokoju, podeszłam i uderzyłam mamę w twarz. Ojciec złapał mnie za rękę i mi ją wykręcił. Nadal nie mogę poruszać nią normalnie, ale zasłużyłam na to. Tyle bym dała, żeby zapomnieć minę mamy po tym, jak dostała ode mnie policzek… Ten obraz prześladuje mnie do dziś. Potem znów przyszedł długi okres milczenia. Przerwał je tata, proponując mi poważną rozmowę. O dziwo, zgodziłam się. Wtedy spokojnie oznajmił mi, że jeśli się nie zmienię, wyrzuci mnie z domu, bo on nie będzie mieszkał pod jednym dachem z alkoholiczką, nałogową palaczką, wagarowiczką i rozpieszczoną gówniarą. Dodał, że daje mi dwa tygodnie na podjęcie próby zmiany na lepsze. A póki tego nie zrobię, mam dbać o siebie sama-kupować dla siebie zakupy, gotować, dokładać się do czynszu itd. Nawet nie dał mi szansy zaprotestować, bo powiedział, że w tym domu to on dyktuje warunki, a ja się mam dostosować. A jeśli mi coś nie pasuje, zawsze mogę wyjść, tylko że wtedy nie będę miała szansy powrotu.
- I co? Co było dalej? Zgodziłaś się? – przerwała dziewczynka.
- A miałam jakieś wyjście? Niestety, nie zdążyłam się zmienić, bo… - Nie dała rady dokończyć. Przypomniał jej się widok mamy leżącej na szpitalnym łóżku, podczepionej do różnych urządzeń. Tata zmarł na miejscu, mama już w szpitalu, cztery godziny po nim. Role się odwróciły. Tym razem Carmen siedziała przy łóżku mamy, z różańcem, ze łzami w oczach. Nic nie zdziałałam… Ale byłam z nią do samego końca. Około pół godziny przed śmiercią otworzyła oczy i coś szepnęła… I jestem prawie pewna, że powiedziała „Kocham cię”. Nie jestem za to pewna, czy usłyszała odpowiedź. To moje spóźnione, żałosne przepraszam...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lollipop
Przełamuje pierwsze lody



Dołączył: 30 Maj 2012
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:41, 02 Cze 2012    Temat postu:

Świetne! Sweetie masz talent-nie zmarnuj go Smile czekam na więcej twoich dzieł Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lola
Moderator



Dołączył: 06 Cze 2012
Posty: 976
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Honolulu?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:20, 11 Cze 2012    Temat postu:

Wow, to jest naprawde coś nie nie mogłam sie oderwać od czytania Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dzikus
Przyjaciel forum



Dołączył: 31 Lip 2012
Posty: 706
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: psychiatryk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:14, 25 Lut 2013    Temat postu:

matko aż sie wzruszyłam. To jest świetne !

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Panna_Agrafka
Debiut mam już za sobą



Dołączył: 05 Maj 2013
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:29, 29 Maj 2013    Temat postu:

bardzo fajne dzieło ;d podoba mi się Wink pokaż więcej swoich dzieł Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rajnastolatkow.fora.pl Strona Główna -> Dzieła Pisane Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin